Тэкст пададзены арыгінальны, з тагачасным правапісам.
Procesja.Z Mohylewa, miasta guberńjalnego nad rzeką Dnieprem, piszą do nas:
Po czterdziestu i czterech latach obchodziliśmy tu znowu uroczystość Bożego Ciała z procesją z jednego kościoła do drugiego. Był to dzień pamiętny i radośny. Zgromadziła się ludność katolicka z miasta i okolicy, a prócz tego przeddzień uroczystości przybyła o 39 wiorst kompańja z najbliższego kościoła filjalnego. Gdy szła z księdzem na czele, nawet prawosławni wychodzili na spotkanie jej z chlebem i solą.
Mohylewianie wyszli zawczasu i powitali kompańję o kilka wiorst za miastem. Kiedy zaś pątnicy weszli do miasta, spotkał ich cały tłum ludności prawośławnej i żydów, i odprowadził aż do kościoła. Przed kościoł wyszedł ksiądz dziekan Zieliński i pięknie przemówił do pątników, którzy łzami obmyli pył pokrywający ich twarze. Nazajutrz, w uroczystość Bożego Ciała, procesja wyruszyła z kościoła katedralnego do farnego. Samych katolików było do pięciu tysięcy, a daleko jeszcze więcej inowierców, którzy przybyli z całego miasta, aby zobaczyć obchód nigdy tu za ich pamięci nie widziany. Porządek był jak najpiękniejszy. Było 10 księźy; celebrował ksiądz dziekan Zieliński. Baldachim nieśli: doctor Szczerbiński, dwóch urzędników i jedne właściciel majątku w okolicy. Procesja była rozrzewniająca; na twarzach jej uczęstników widać było radość nie do opisania; wielu miało łzy w oczach, ale były to łzy nie bólu lecz radości. Starzy ludzie przypominali sobie, że kiedy w roku 1863 była ostatnia procesja, to na pochód patszały wystawione armaty. Potem niewolno było księdzu głowy wytknąć poza kościoł, chyba gdy prowadził zmarłego na cmentarz. I wtedy wolno było iść tylko jednemu. Aż oto Najjaśniejszy Pan ukazem o wolności wiary zniósł ten ucisk. W poniedziałek ksiądz, który przyszedł był z kompańją, odprawił mszę św., poczem wszyscy księźa odprowadzili pątników do wrót cmentarza kościelnego, gdzie ksiądz dziekan Zieliński błogosławił ich i podziękował za przybycie. Mohylewianie odprowadzili kompańję za miasto, a kilkanaście osób przyłączywszy się do niej, poszło razem aż na miejsce. Tym razem szli inną drogą i również byli spotykani przez prawosławnych. W połowie drogi właściciel majątku, Onoszko, wydał dla wszystkich obiad, a było z półtorasta osób. Była godzina 11 wieczorem, gdy stanęli u celu. Ksiądz Mizyński, zarządzający kościołem filjalnym, zapominając o sobie, kazał głodnych nakarmić i zaraz poszli do kościoła podziękować Panu Bogu za szczęśliwie odbytą pielgrzymkę. Wszyscy prawie pozostali na noc, bo do domów było daleko. Rozeszli się dopiero nazajutrz rano po mszy św. Jedna niewiasta, która przybyła o 50 wiorst, aby przyłączyć się do kompańji, mówiła po powrocie, że była za życia w niebie, i nie mogła wspomnieć o procesji bez łez w oczach.
M. Ż.
Крыніца: “Gazeta świąteczna” № 1385, dnia – 18 sierpnia, 1907 roku, Warszawa) http://ebuw.uw.edu.pl/dlibra/docmetadata?id=183914&from=publication
Апрацаваў: Руды Уладзімір Мікалаевіч, Магілёў.